Przez dworzec kolejowy w Tczewie przewija się codziennie mnóstwo pasażerów spieszących na pociągi w najróżniejszych kierunkach. Zatrzymują się tu pociągi regionalne, dalekobieżne, a nawet pociągi kwalifikowane EIC. O dworcu napisano sporo artykułów, natomiast wielu podróżujących, jak również miłośników kolei, kojarzy tczewski dworzec kolejowy przede wszystkim z dworcowym barem, którego wystrój przypomina trochę dawne lata, a stoliki nawet poprzednią epokę. Bar nie ma strony internetowej, a na portalach specjalistycznych recenzujących lokale gastronomiczne w całej Polsce próżno szukać o nie jakiejkolwiek informacji. Mimo to lokal cieszy się bardzo dużą popularnością, nawet po wybudowaniu i otwarciu pobliskiej „Galerii Kociewskiej”.
Bar Dworcowy w Tczewie podzielony jest w zasadzie na dwie części – pierwsza część to część gastronomiczna i to właśnie na niej się skupię. Druga część to zwykły sklep z różnymi artykułami spożywczymi i alkoholami. Lokal radzi sobie bardzo dobrze, choć wcześniej ponoć było dużo lepiej. Bar czynny jest codziennie w godzinach 06:00-22:00, kiedyś był czynny przez całą dobę. Wybór dań nie jest zbyt duży – najpopularniejsze jest danie dnia za 10 złotych, czyli np. mięso + ziemniaki + surówka. Oprócz dania dnia można kupić np. kotlet schabowy, albo pierogi ruskie, a miłośnicy fast-foodów docenią tortillę za 7,9 zł lub zapiekankę. Zupa dnia kosztuje 3 złote, inne są droższe, np. żurek 500 ml w dniach mojego pobytu kosztował 5 złotych. Podglądałem jedzących zupę – duży talerz, porcja porządna, widać było, że klienci byli zadowoleni.
W tym roku miałem okazję konsumować dwa posiłki w dwa następujące po sobie dni. Pierwszego dnia zjadłem danie o nazwie „roladki mięsne”. W rzeczywistości była to jedna roladka, co mnie z początku niemile zaskoczyło, sporo ziemniaków i równie dużo surówek. Roladka dość duża, podana letnia, czyli nie za gorąca, ani nie za zimna. Pod względem smaku również nie miałem zastrzeżeń. Ziemniaki bardzo dobre, dużo lepsze niż miałem okazję jadać w większości lokali gastronomicznych tej kategorii cenowych w moim mieście i okolicach. Należy dodać, iż tego dnia i następnego ziemniaków było dużo jak na posiłek w tej cenie, mogłem spokojnie jeść kęs roladki, a do tego całego ziemniaka – po zjedzeniu mięsa zostało jeszcze kilka ziemniaków. Surówki dobre – bez rewelacji, ale też bez żadnych wad. Posiłek bardzo smaczny, syty, pożywny.
Następnego dnia danie dnia to filet z tilapii. Znów dość duży filet – ani za ciepły, ani za zimny, temperatura w sam raz, znów bardzo dobre ziemniaki i surówka. Ryba smaczna, bez ości, posiłek znów mi smakował i zaspokoił dość duży głód. Cena jak wcześniej 10 złotych. Dobry nastrój przeszedł mi, kiedy w internecie poczytałem o tilapii. Wiedziałem, żeby nie jeść pangi, ale nie miałem pojęcia, że tilapia to taka niezdrowa ryba. Natomiast co do samego posiłku – dałbym 8/10.
Oprócz posiłków kupowałem w tym barze bułki z szynką i dodatkami za 3 złote. Mam wrażenie, że rok temu te bułki były większe i tańsze. Nie wiem, może się po prostu mylę. Co do cen – restauracja nie jest tak tania jak jeszcze rok temu. Ceny są niższe niż w większości lokali gastronomicznych w regionie, lecz minęły czasy, kiedy były bezkonkurencyjne. Wystrój jakby trochę z poprzedniej epoki, mnie to jednak nie przeszkadzało. Są jednak tacy, którzy będą się czepiać. Obsługa przeciętna – ani jakaś szczególnie miła, ani opryskliwa. Po prostu pracownice sumiennie wykonują swoje obowiązki. Posiłki podawane od razu, bez oczekiwania. Po posiłkach nie odczuwałem żadnych dolegliwości żołądkowych, a mam bardzo wrażliwy żołądek.
Gdybym miał oceniać bar w skali ocen szkolnych, dałbym mu 4+ . Mogę polecić każdemu, kto chce zjeść niedrogi, smaczny i syty posiłek, a przy tym ma stara się unikać wszędobylskich kebabów.