Jak wielokrotnie pisałem, moim marzeniem jest podróż po krajach bałtyckich, szczególnie po Łotwie i Estonii. Bardzo chciałbym zobaczyć niskie, drewniane domki w tamtejszych miasteczkach, posmakować tamtejszej kuchni, poczuć atmosferę tamtych rejonów. Namiastkę tej atmosfery znalazłem jednak w Polsce, a dokładniej w Zgierzu. Kiedy zobaczyłem gdzieś zdjęcie ulicy Narutowicza, od razu wiedziałem, dokąd pojadę w 2016 roku.
Zgierz nie należy do miast licznie odwiedzanych przez turystów, nawet nie należy do miast znanych wśród polskich podróżników i blogerów podróżniczych. Dopóki nie zobaczyłem zdjęcia ulicy Narutowicza i nie zainteresowałem się tym miastem, kojarzył mi się jedynie z drużyną Boruta Zgierz, a to dlatego, że w moim mieście najpopularniejszą dyscypliną sportową jest hokej na lodzie i dawniej uważnie śledziłem rozgrywki ligowe.
Zgierz odwiedziłem w sobotę 26 marca 2016 roku. Była to krótka wizyta, moim celem było jedynie zobaczenie drewnianych domków. Żałowałem jednak, że nie zostałem na dłużej – Zgierz czeka na odkrycie.
Dworzec kolejowy w Zgierzu został niedawno wyremontowany. Okolica nie wygląda zachęcająco, może poza zabytkową wieżą ciśnień i podwórkiem, przez które trzeba do niej przejść. Pomimo złego stanu technicznego żal byłoby, aby skończyła jako kupa gruzu. To samo z podwórkiem.
Zobacz również:
Zgierz – dworzec kolejowy
Z dworca do centrum bardzo łatwo dojść, pomimo braku planu miasta. Wystarczy iść prosto ulicą 3 Maja lub równoległą ulicą Długą. Osobiście polecam w jedną stronę iść pierwszą z ulica, z powrotem drugą.
Idąc ulicą 3 Maja szybko zauważymy, że nie jesteśmy w byle jakim mieście. Pomnik Stefana Żeromskiego nie jest zbyt ładny, ale same dobre słowa napisałbym o budynku dawnego Kolegium Nauczycielskiego (obecnie Zespół Szkół i Placówek Kwalifikacji Zawodowych). Jeszcze przed wspomnianym budynkiem warto rzucić okiem na zabudowania rozciągające się za ponurym budynkiem Gimnazjum nr 2. Nie wiem, co tam było, ale zabudowania wyglądają na jakiś opuszczony zakład lub szpital.
Po chwili po drugiej stronie ulicy zobaczymy Kościół pw. Matki Bożej Dobrej Rady. Z zewnątrz kościół niezbyt ładny, zwróciłem uwagę na witraże, jednak ze względu na odbywające się nabożeństwo nie wchodziłem do środka świątyni.
Po około stu metrach widać pierwsze drewniane domki i ulicę Narutowicza. Pierwsza część ulicy (pomiędzy ulicami 1 Maja i Długą) ma asfaltową nawierzchnię, a za drewnianymi domkami widać zaniedbane podwórka. Mimo to da się już wyczuć specyficzną atmosferę.
Po przejściu ulicy Długiej zaczyna się najładniejsza część „Miasta Tkaczy” – pięknie wybrukowana ulica, na której jest jeszcze więcej brukowanych domków. A ulica Rembowskiego to cudeńko. Ulica Narutowicza odzwierciedlała moje wyobrażenia o miasteczkach w krajach bałtyckich, a ulica Rembowskiego przypominała mi uliczki w dzielnicy Andersena w duńskim Odense.
Nie przeszkadzał mi fakt, iż z ulicy Rembowskiego widać było zaniedbany skwer, nie przeszkadzały mi zakłady przemysłowe, do których prowadziła jedna z bocznych uliczek – wszystko to tworzyło niespotykaną w innych polskich miastach atmosferę. Jedyne, co mi przeszkadzało, to zaparkowane samochody. Gdyby nie te samochody, ulice Narutowicza i Rembowskiego (do 1 Maja) bez problemu trafiłyby na listę najpiękniejszych uliczek w miastach Europy Środkowej.
Całość nazwano Park Kulturowy „Miasto Tkaczy”. Jak dla mnie rewelacja, miejsce warte wypromowania w mediach. Pojedyncze drewniane domy znajdziemy też na innych ulicach Zgierza.
Po wyjściu z ulicy Rembowskiego trafiamy na ulicę 1 Maja. Tu także natkniemy się na dwa drewniane domy, dawną remizę strażacką, jak również ujrzymy duże, zaniedbane zakłady przemysłowe na dochodzące do skrzyżowania ulicy 1 Maja z ulicą Dubois. Na ścianie napis „Widzew”.
Warto zejść w kierunku tych zakładów, bowiem sto metrów dalej, skręcając w lewo przejdziemy na ulicę Dąbrowskiego. Przy tej ulicy znajdują się inne opuszczone zakłady.
Polecam galerię zdjęć: https://poznajpolske.onet.pl/lodzkie/opuszczone-zaklady-przemyslu-bawelnianego-walter-w-zgierzu/lvws76
Ze względu na brak czasu Plac Jana Pawła II zobaczyłem tylko z daleka. Po zwiedzaniu terenu Miasta Tkaczy, nie zrobił on na mnie większego wrażenia, podobnie jak kościół pw. Świętej Katarzyny. Jak sprawdzałem po powrocie na mapach Google, wypadałoby zobaczyć uliczki za kościołem – jest tam kilka miejsc dla koneserów.
Zgierz spodobał mi się i z chęcią wrócę do tego miasta, aby dokładnie zwiedzić Miasto Tkaczy, opuszczone zakłady oraz okolice Placu Jana Pawła II. Jest tu wiele zabytkowych budynków. Wprawdzie po drodze spotkamy zaniedbane podwórka, opuszczone budynki, rozpadające się kamienice, to jednak Zgierz zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. To miasto ma w sobie coś, co przyciąga.
Zgierz to nie jest jednak miejsce dla każdego. Nie spodoba się miłośnikom kiczu, modnych lokali i przepychu. Zachwyceni będą natomiast ambitniejsi turyści, dla których liczy się coś więcej.
Do Zgierza bardzo łatwo dojechać z Łodzi – polecam Łódzką Kolej Aglomeracyjną, jeździ też tramwaj. Na stacji Zgierz zatrzymują się pociągi TLK i IC uruchamiane przez PKP Intercity.
Infrastruktura turystyczna jest słabo rozwinięta. Po długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć niedrogie noclegi w zabytkowej „Augustówce”, gdzie obecnie mieści się Ośrodek Szkoleniowy PCK.
Więcej informacji: https://www.pck.pl/news,1462.html
Pod względem gastronomii Zgierz wypada nieźle; w centrum jest sporo piekarni i lokali gastronomicznych różnych kategorii cenowych, w tym McDonald’s.
Brakuje toalet publicznych – jedyne, jakie widziałem, to bezpłatne toalety na dworcu kolejowym.
Osobiście polecam Zgierz każdemu ambitnemu turyście. Mam nadzieję, że na moim blogu znajdziecie jeszcze niejeden artykuł o tym mieście.
Spodobał ci się wpis? Jeśli tak, zapraszam do polubienia naszego profilu na Facebooku.