Kolej na Podróż

O mnie

Pewnie myślisz, że jestem młody, piękny i bogaty. Nic z tych rzeczy. Mam 40 lat. Prowadzę tę stronę od stycznia 2012 roku. Ludzie myślą, że jestem podróżnikiem zarabiającym fortunę, zwiedzam cały świat i czerpię z życia pełnymi garściami. W rzeczywistości jestem przedwcześnie posiwiałym, pogrążonym w ciężkiej depresji nierobem, nieudacznikiem i nędzarzem, do tego kaleką bez perspektyw, który może tylko czekać na śmierć. Ponadto spędziłem ostatnie lata jako klient MOPS-u. Nie potrafię cieszyć się życiem, nie prowadzę życia towarzyskiego i chciałbym całkowicie odciąć się od ludzi. Zawodowo jestem dostarczycielem wiedzy i pomysłów, które inni realizują i na nich zarabiają.

Jeśli macie jakąkolwiek pracę przynoszącą dochody, nie popełniajcie mojego błędu – nie warto się uczyć, mieć pasji, dążyć do celów i spełnienia marzeń, mieć pomysłu na siebie, nie warto być wytrwałym. Jeśli nie macie układów, stracicie tylko życie i zdrowie, a społeczeństwo was zaszczuje Tylko normalna praca – to się liczy.

Nie pochodzę z rodziny kolejarskiej, w żaden sposób nie jestem związany zawodowo z koleją – od małego byłem ciekawy świata, chciałem odkrywać nowe miejsca, natomiast ze względu na przewlekłą chorobę układu pokarmowego mogę podróżować tylko pociągiem.

Prowadząc stronę zainspirowałem co najmniej setki tysięcy osób do podróży, w tym wielu moich znajomych, którzy nigdzie wcześniej nie jeździli, a teraz nie mogą się doczekać kolejnego wyjazdu, natomiast ja nie spełniłem swoich marzeń podróżniczych i zostałem z niczym. Niczego nie osiągnąłem, nigdy nic nie zwiedzę. Stworzenie artykułów i ich rozbudowa zajęły lata, niektóre treści były aktualizowane setki razy. Nie sposób zliczyć, ile zajęło to czasu.

Strona, a wcześniej blog, była bardzo znana i popularna, zbierała bardzo dobre opinie, mimo to poniosła spektakularną klęskę. Borykałem się z wieloma przeciwnościami losu – od braku pieniędzy, niechęci otoczenia, hejtu ze strony osób na wysokich stanowiskach, dla których wyjazd do Chin, Ameryki Południowej, czy Stanów Zjednoczonych to jak zakup zdrapki w Lotto, a później z ogromnymi problemami zdrowotnymi, które skończyły się nieznaną chorobą i kalectwem. Mój projekt spotykał się z kpiną i drwinami otoczenia i okazało się, że mieli rację.

Nic nadzwyczajnego. Wyłamujesz się z obowiązującego szablonu – masz wszędzie pod górkę.

Na stronie jest o wiele więcej informacji niż na popularnych zagranicznych stronach o tej samej tematyce. Ale to jednak one zarabiają na siebie. O wielu miejscach i atrakcjach pisałem wiele lat wcześniej, niż odkryli je inni twórcy i dziennikarze. Jestem kimś takim jak słynni profesorowie z czasów PRL-u – mieli wiedzę teoretyczną, lecz nie mogli podróżować ani się rozwijać.

Dziś wiem, że nie powinienem zakładać tej strony. To zajęcie dla studentów, rencistów, bogatych emerytów, pracowników naukowych, dziennikarzy lub przedstawicieli wolnych zawodów. Prawdziwi twórcy to ludzie o zupełnie innym statusie materialnym.

Projekt był zbyt ambitny jak na polskie warunki i polską mentalność. Aktualizacje i rozbudowa artykułów to mnóstwo pracy. Jeśli chcesz się utrzymać na wysokich pozycjach w Google, to trzeba poświęcić wiele godzin pracy na jeden artykuł, a ludzie mają ogromne wymagania – chcą mieć zawsze aktualne informacje, ale jednocześnie piszą, że powinienem pracować na cały etat (najlepiej z dojazdem 2 godziny w jedną stronę), a pasja powinna być bezinteresowna i nie wolno na niej zarabiać. Tak się nie da. Łatwiej wrzucić post na Facebook, zdjęcie na Instagram, ewentualnie krótki artykuł raz na tydzień.

Jeśli chcecie osiągnąć sukces, nie warto być uczciwym i rzetelnym. Najlepiej kupić kilkanaście tysięcy fanów, zrobić wokół siebie trochę szumu w mediach i wychwalać wszystko i wszystkich za pieniądze. Do tego warto dołączyć do grupy blogerów komercyjnych wzajemnie komentujących swoje posty i piszących pozytywne opinie książek innych z grupy. Jeśli masz układy, już po trzech artykułach zarabiasz. Zarabiasz – jesteś szanowany, widzisz sens pracy, rozwijasz się. Zarabia się na głupocie, obrzydliwie przesłodzonych opisach i recenzjach, sensacji. Uczciwi twórcy bez układów upadają, a ich cały dorobek przejmują biznesmeni.

Kiedy zaczynałem pisać o kolejach, świat wyglądał zupełnie inaczej i gdybym wiedział, jak to się wszystko rozwinie, nigdy nie zakładałbym strony. Nie trzeba było kupować fanów, zasięgi nie wyznaczały wartości człowieka, nie było wyścigu szczurów. Myślałem, że pokażę się na rynku pracy, nawiążę jakieś ciekawe współpracę, zwiedzę trochę świata i połączę pracę z pasją. Jakim byłem frajerem.

Prowadzenie tej strony zniszczyło mnie psychicznie, fizycznie i finansowo. Nigdy nie miałem pieniędzy na rozwój projektu, blokowały mnie też przepisy i problemy zdrowotne. Mijały lata, ja ciężko pracowałem, rozbudowywałem artykuły i straciłem tylko czas. Widziałem, jak inni rozwijają się, zarabiają, podróżują, zwiedzają świat. Widziałem i widzę tych wszystkich uśmiechniętych podróżników wrzucających zdjęcia z całego świata, znajomych chwalących się, gdzie byli, co zwiedzili, a ja nic. Widziałem, jak inne grupy społeczne dostają coraz to nowe dodatki, przywileje i dopłaty, a nawet uprawnienia do darmowych podróży. Tylko szkoda było to wszystko porzucać. Skończyłem jako kaleka ze zniszczonym wzrokiem i nieznaną chorobą układu nerwowego/miednicy.

Tak skończysz, jeśli jesteś uczciwy, rzetelny i nie masz układów.

Pod koniec 2023 roku strona zniknęła z wyszukiwarek, oglądalność dramatycznie spadła, a testując reklamy Google zarobiłem 42 złote w miesiąc przy 70 tysiącach odsłon miesięcznie, chociaż według różnych kalkulatorów powinienem zarobić 3600-4200 złotych. Strona straciła rację bytu – przegrała konkurencję z innymi portalami o tej tematyce, a informacja o jakimkolwiek połączeniu, promocji, czy jakikolwiek komunikat prasowy, w ciągu jednego dnia obiegają media lotem błyskawicy – od portali lokalnych, przez specjalistyczne, po różne strony clickbaitowe. Jeśli jakiś pasjonat napisze coś ciekawego, natychmiast podchwyci to dziennikarz lub twórca mający większe zasięgi i zarobi na twórczości pasjonata.

W mediach wciąż czytacie takich, którzy mówią, że zwiedzili świat, dokonali czegoś wielkiego. Mówią, że wystarczy tylko chcieć, dążyć do celu, być wytrwałym, a wszystko się ułoży i spełnicie swoje marzenie. Ale to nieprawda. Ja udowodniłem, że nie warto, a marzenia się nie spełniają. Choćbyś nie wiem, co robił i nie wiem, jak chciał. O takich jak ja nie przeczytacie jednak w mediach.

Piszę to w wieku 40 lat, czekając na śmierć. Cieszcie się z tego, co macie, a w szczególności z tego, że nie wiecie, jak działają agencje marketingu, media społecznościowe, influencerzy, media i branża rozrywkowa. Świadomość, jakie to bagno i oszustwo, dobija psychicznie.

Straciłem życie, próbując coś osiągnąć, a umrę w nędzy, nikt o mnie nie będzie pamiętał, nie będę miał nawet nagrobka.

Czego mnie nauczyła praca przy stronie:

– bez układów niczego nie osiągniesz. Jeśli masz znajomości, zakładasz blog, kupujesz kilkanaście tysięcy fanów i zarabiasz po kilkanaście-kilkadziesiąt tysięcy złotych za pochwalny artykuł na zlecenie organizacji turystycznych. Łatwe pieniądze bez wysiłku. Podobnie jak zdjęcia na Instagramie.
– uczciwość i rzetelność, jak również ciężka praca nie prowadzą do niczego. Wykończysz się, próbując się przebić, a i tak się nie uda. Będziesz oszukiwał czytelników, będziesz szanowany, zarobisz, zwiedzisz świat.
– człowiek bez znajomości jest tylko dostarczycielem wiedzy i pomysłów. Moje pomysły wykorzystali przewoźnicy, portale internetowe, pośrednicy w sprzedaży biletów, dziennikarze, inni twórcy a nawet zagraniczne wersje Wikipedii. Tylko oni na tym zarabiają lub otrzymują ogromne dotacje z publicznych pieniędzy, a ja nie mam nic.
– zwykły człowiek nie ma szans konkurować z wielkimi graczami. Na przykład stworzę jakiś przewodnik po regionie, mój pomysł podchwyci  organizacja turystyczna. Oni otrzymają kilkaset tysięcy lub kilka milionów złotych na jego realizację, ja nie mam szans na nic, nie jestem też w stanie zarobić na pracy. Po realizacji dotowanego projektu znikam z wyszukiwarek i nikt o mnie nie pamięta
– wytrwałość do niczego nie prowadzi – co najwyżej zniszczysz sobie zdrowie.
– liczy się tylko to, ile zarabiasz. Bez względu, jak przydatne treści tworzysz i ile się napracowałeś, ludzie będą cię oceniać tylko przez pryzmat zarobku. Nie zarabiasz, jesteś szufladkowany jako nierób, nieudacznik i pasożyt społeczny. Ludzie cię zaszczują.
– nie ma sensu pisanie przewodników po miastach. Poświęcę kilka dni na napisanie przewodnika, pojadę na własny koszt. Ktoś inny pojedzie za pieniądze organizacji turystycznej, napisze swój przewodnik z gotowca lub na podstawie mojego, zarabiając przy tym ze 20 tysięcy złotych. Do tego będzie promowany, zyskując nowych fanów i wyższe stawki za artykuł. Mojego artykułu nie wypromuje nikt.
– bez pieniędzy nie da się niczego stworzyć. Mnóstwo osób publikuje złote myśli typu „pieniądze szczęścia nie dają”, „pieniądze są nieważne” i tym podobne. Problem w tym, że oni mają mnóstwo pieniędzy. Bogaci nie zdają sobie sprawy, jak dużo daje dobry status majątkowy, start i możliwość realizowania się.
– praca uświadomiła mi jak ch…owe miałem życie i tak naprawdę nie miało ono sensu. Lepiej tego nie wiedzieć.
– prowadzenie strony działa na moją niekorzyść w różnych postępowaniach sądowych i podczas oceny mojego stanu przez orzeczników. Podobnie jak wyższe wykształcenie i brak nałogów.

Tak skończysz, jeśli kupujesz fanów, wychwalasz za pieniądze nie pisząc o tym, do tego masz układy i dla pieniędzy zrobisz wszystko.

%d bloggers like this: