Ostatnia aktualizacja: 06.10.2023
„Tyle jesteś wart, ile lajków możesz wygenerować” – Dariusz Sieczkowski
Czytając ten przewodnik i planując kolejną podróż pewnie myślisz, że jestem sławny, bogaty i zwiedzam świat, czerpiąc z życia pełnymi garściami. Nic bardziej mylnego. Jestem wrakiem człowieka pogrążonym w depresji, kaleką pełnym negatywnej energii i żalu do życia.
Wielu z was kojarzy moje słowniki tematyczne różnych języków, przede wszystkim słowiańskich. Tak naprawdę jestem dostarczycielem wiedzy i pomysłów dla tych, którzy je realizują i na nich zarabiają. Sam jestem nędzarzem bez perspektyw, pośmiewiskiem otoczenia, bezwartościowym śmieciem. Przegrałem życie i nic tego nie zmieni. Taka odmiana od wiecznie uśmiechniętych blogerów zwiedzających cały świat i przekonujących was, że życie jest piękne, a marzenia są po to, żeby je spełniać.
O projekcie
„Kolej na Podróż” to połączenie bloga z portalem podróżniczo-kolejowym. Blog powstał w 2014 roku jako uzupełnienie strony „Świat Podróży Kolejowych”, którą prowadziłem od stycznia 2012 roku. Pomimo bardzo dużej popularności projekt nie odniósł sukcesu komercyjnego, prowadzenie bloga wykończyło mnie psychicznie, fizycznie i finansowo, a w 2021 roku zachorowałem na nieznaną chorobę, przez którą nigdy już nie będę mógł podróżować, normalnie poruszać się, uprawiać sportu ani tworzyć części blogowej. Ponad 12 lat spędzonych przy blogu było dla mnie czasem straconym – niczego nie osiągnąłem, prawie niczego nie zwiedziłem, oficjalnie jestem nierobem, bo chociaż włożyłem w ten projekt mnóstwo wysiłku, robiłem to za darmo (i tak nie zarobiłbym na ZUS). Obecnie próbuję, w miarę moich skromnych możliwości, zaktualizować część artykułów i napisać przewodniki po miastach, w których byłem jakiś czas temu, a od tamtego czasu wiele się zmieniło. Projekt ten, podobnie jak ja, nie mają jednak żadnej przyszłości.
Tak naprawdę czekam na śmierć. Mój przykład pokazuje, że nie warto dążyć do spełnienia marzeń, rozwijać pasji i zainteresowań, nie warto się uczyć i być ambitnym. Tacy ludzie mają naprawdę ciężko, szczególnie w środowisku, gdzie nie ma miejsca na zainteresowania, indywidualność, a jeśli wybijasz się w czymś, to nie tylko nie masz wsparcia, a ludzie zrobią wszystko, żeby cię zgnoić. Bo jesteś inny. Bo masz harować. W pracy fizycznej. Ale skoro wszyscy wam mówią, że nie osiągnięcie sukcesu, to go nie osiągniecie.
Zresztą nie rozumiem tego świata – cały Facebook, Instagram i inne portale społecznościowe dla mnie są po prostu głupie. Nie zdawałem sobie sprawy, jakie to wszystko oszustwo, nie potrafię zrozumieć zachwytu pustymi celebrytkami, czy infantylnymi filmikami. Zarabia się na głupocie – dziecinnych filmikach, kłamstwach, wychwalaniem za pieniądze albo wyreżyserowanych filmach z ratowania porzuconych zwierząt. Wartość człowieka wyznacza liczba fanów i zasięgi. To jest chore.
Dlaczego pociągi?
Wiele osób pyta mnie, dlaczego podróżowałem pociągami i skąd moja pasja do kolei. Powód jest prozaiczny – od prawie 30 lat cierpię na przewlekłą chorobę układu pokarmowego, przez którą mogę podróżować tylko pociągami i poruszam się w bliskości toalet publicznych. Choroba bardzo utrudnia mi życie – wyklucza mnie z wielu zawodów, kursów, uniemożliwia normalne życie towarzyskie. Nie mogę jeść m.in. mleka, glutenu, jajek i wielu sztucznych składników, przez co nie mam tyle sił, ile powinien mieć prawdziwy mężczyzna. Źle się kończy dla mnie wypicie Pepsi, Coca-Coli, kawy, a także wielu wód mineralnych. Bywają dni, że przez dolegliwości nie wychodzę z domu. Dlatego nie piszę o jedzeniu i restauracjach. W podróży odpada zwiedzanie z przewodnikiem i wędrówki po górach, a tempo muszę dostosować do własnych możliwości. Pomimo ewidentnych ograniczeń nie mogę jednak liczyć na niepełnosprawność.
Nie jestem kolejarzem ani miłośnikiem kolei znającym na pamięć wszystkie lokomotywy, wagony, schematy stacji i rozkłady jazdy. Nie znam się na sprawach technicznych, nie mam czasu na lekturę historii kolei. Od małego byłem ciekawy świata, studiowałem atlasy, marzyłem o podróżach do innych krajów, bez żadnych szans na realizację, bo wciąż słyszałem „po co ci to?”, „na co ci to?”, „nic ci to nie da” i setki innych powodów, dla których powinienem zrezygnować z talentów i marzeń. Nie miałem też pieniędzy. Dopiero podróże pociągiem w czasie studiów dały mi szansę na ograniczone poznawanie świata. Kocham podróżowanie pociągiem, obserwowanie ludzi i otoczenia. Lecz to już przeszłość.
Paradoksalnie ludzie, którzy podróżują zagranicę nawet po 10 razy w roku tanimi liniami lotniczymi narzekają na biedę i zazdroszczą mi urojonej fortuny, a ja jestem nędzarzem, który nigdy nie pojedzie np. do Włoch, czy Portugalii, a pewnie nie pojadę już nigdzie. Zazdroszczę innym zdrowia oraz normalnej pracy, dzięki której mogą podróżować.
Historia projektu
Strona „Świat Podróży Kolejowych” powstała w 21 stycznia 2012 roku. Inspirowałem się kilkoma projektami, z których, poza seat61.com, nie zostało już nic. Chciałem połączyć poradnik dla podróżujących koleją z przewodnikami i relacjami ze zwiedzonych miast. Wtedy działało kilkanaście blogów podróżniczych, wszystko wyglądało zupełnie inaczej, a ja sam nie miałem żadnego innego pomysłu na życie.
Zaczynałem od zera, w mediach kilka miesięcy wcześniej Czesi zrobili ze mnie wielkiego terrorystę (w mediach mnie zniszczono, a kiedy zdobyłem dowody na kłamstwa i manipulacje Czechów, sprawę umorzono, nikt nie napisał o tym do dziś). Nigdy nie miałem pieniędzy na rozwój projektu, ponadto prześladował mnie niewyobrażalny pech.
Pod koniec 2014 roku otrzymałem propozycje wycieczek do Niemiec zorganizowanych przez Deutsche Bahn. Pech chciał, że akurat poważnie skręciłem kostkę. W 2015 roku miałem prawie dogadany wyjazd do Słowacji w celu opracowania kilku artykułów, jak również byłem wytypowany do darmowego Interraila na miesiąc przez Deutsche Bahn, jednak musiałem wtedy przejść ciężką chemioterapię. Straciłem swoją szansę.
Przez chemioterapię musiałem uważać podczas pandemii, więc nie podróżowałem, natomiast drugą szansę dostałem w połowie 2021 roku, kiedy uruchomiono możliwość wsparcia twórców. Zaszczepiłem się przeciwko COVID-19, myślałem, że w końcu sfotografuję pociągi w okolicznych krajach, rozbuduję przewodniki, a zamiast tego zachorowałem na nieznaną chorobę uniemożliwiającą mi poruszanie się, za 3 miesiące pojawił się drugi nowotwór złośliwy. Do dziś nie wiadomo, co mi jest i nie widzę szans na powrót do zdrowia.
W 2023 roku wydano książkę „Pociągiem na weekend”, którą napisałem dla wydawnictwa Pascal. Książka powstawała w 2020 roku, ale nie została wtedy wydana przez pandemię, dlatego pomimo kalectwa i bólu udało się ją dokończyć, przystosowując napisane wtedy rozdziały do obecnych realiów. W tym roku byłem zapraszany na spotkania i do programów telewizyjnych, z powodu choroby po raz kolejny straciłem swoją szansę.
Odrzucenie mojego wniosku o niepełnosprawność i brak pomocy ze strony Państwa zmusił mnie do przekształcenia tego ambitnego projektu w przewodnik podróżniczo-kolejowy, dostosowany do realiów panujących w internetowym wyścigu szczurów. Jest, jaki jest, ale nie mam innego wyboru. Mogę pisać wartościowe treści i zostać bezdomnym lub przejść na komercję, próbując się ratować.
Moje losy podważają teorię, że marzenia się spełniają, że wystarczy wierzyć i ciężko pracować, a osiągnie się sukces. W moim przypadku nie da się. Choćbym nie wiem, co robił, ile się napracował i jak bardzo się starał.
Treści na stronie
Blog, według początkowej koncepcji, miał być blogiem o kolejach świata, interesujących i mało znanych miejscach, tanich ofertach podróżowania. Niestety, jak się okazało, nie tędy droga. Z początku udzielałem porad wszystkim chętnym. Zainspirowałem mnóstwo osób do podróży, moje pomysły wykorzystało wielu blogerów, vlogerów, dziennikarzy, koncerny, pośrednicy w sprzedaży biletów kolejowych, biura podróży, Wikipedia, przewoźnicy, ja natomiast zostałem z niczym. Zaczynałem od zera, włożyłem w swoje projekty mnóstwo wysiłku, ale nie miałem pieniędzy na ich rozwój, a czasami także zdrowia. Dzieła zniszczenia dopełniła pandemia – swego czasu walczyłem z chorobą nowotworową, więc jako osoba z grupy ryzyka nie mogłem ryzykować. W połowie 2021 roku straciłem zdrowie na zawsze.
Przez te wszystkie lata inni rozwijali się, inwestowali w swoje projekty, sprzęt, książki, realizowali moje pomysły, więc po latach wyprzedzili mnie, a ja nie mam nic ani nie podróżuję. Strony i blogi prowadzone przez pasjonatów czeka upadek, choćby były najlepsze.
Za jakiś czas pewnie całkowicie upadnie, a wtedy Wikipedia, biura podróży, pośrednicy w sprzedaży biletów, koncerny i setki innych przywłaszczą sobie cały mój wypracowany latami dorobek za darmo, zarabiając na tym ogromne pieniądze. A o mnie nikt nie będzie pamiętał. Takie jest przeznaczenie.
Wiele osób zarzuca mi, że nie aktualizuję na bieżąco artykułów, nie znam ciągle zmieniających się regulaminów przewozów, wszystkich ulg i zniżek, warunków przewozów rowerów i zwierząt w każdym pociągu międzynarodowym, nie opisuję historii wszystkich linii kolejowych, miasta opisuję zbyt pobieżnie. Niestety, dzień ma 24 godziny, w dzisiejszym wyścigu szczurów, przy braku stabilizacji oraz pogoni za pieniądzem, nie jestem w stanie zagłębiać się w historię zwiedzanych miejsc, a jest oczywiste, że nie będę wiedział tyle o zwiedzanych miejscach, co osoby mieszkające tam od urodzenia. Trudno także nadążyć za zmianami w regulaminach, cennikach itp., rozkładach jazdy. Mało tego, wszystko można robić jedynie w ramach pasji i wolontariatu. Czytelnicy nie zdają sobie sprawy, ile czasu wymaga napisanie jednego artykułu, a później aktualizacje.
Ludzie porównują mnie do Marka Smitha z seat61.com i piszą, żebym z nim konkurował. Tylko Mark Smith zwiedził cały świat, nadal podróżuje po świecie koleją, zarabia na stronie ogromne pieniądze, rozwija się, podróżuje najlepszymi pociągami, śpi w najlepszych hotelach, jest szanowany i widzi sens życia. Ja nie podróżuję, nie zarabiam, niewiele zwiedziłem, nigdy nie zarobię na ZUS, a na koniec zostałem kaleką bez perspektyw, upadlanym przez Państwo, wyzywanym od nierobów i nieudaczników, nie widzę sensu pracy ani życia.
Osobiście lubiłem zwiedzać i opisywać małe miasta, nieznane jeszcze turystom. Jednak to nie ma sensu. Takie treści nikogo nie interesują. Tworzysz ciekawe artykuły, tracisz mnóstwo czasu, a czytają to przeważnie copywriterzy i inni blogerzy, piszący na ich podstawie swoje artykuły, przez co później znikasz z wyszukiwarek.
Utrzymanie strony
Projekt będzie utrzymywany z reklam w ramach nierejestrowanej działalności gospodarczej i dobrowolnych datków. Ze względu na stan zdrowia nie mam możliwości współpracy z organizacjami turystycznymi, czy przyjmowania zleceń od wydawnictw. Nie mam też dostępu grantów, stypendiów, funduszy unijnych, nie otrzymałem również żadnej nagrody przez cały okres prowadzenia bloga.
Tak naprawdę popularni blogerzy to ludzie o zupełnie innej sytuacji majątkowej. W swojej sytuacji majątkowej nie powinienem w ogóle zakładać bloga ani tworzyć czegokolwiek w internecie. Blog to zajęcie dla bogatych emerytów, pracowników naukowych, marketingowców oraz ludzi mających możliwość łączenia i odrabiania wolnych dni.
Niestety, bez pieniędzy nie da się stworzyć dobrego projektu ani go rozwijać. Trzeba też za coś żyć. Ci, którzy twierdzą, że pieniądze są nieważne, a najważniejsza jest przygoda i wspomnienia, mają bardzo dobrą sytuację materialną.
Nie wyobrażacie sobie, ile daje stabilna sytuacja finansowa i rodzinna, otoczenie wspierające człowieka, możliwość podróżowania i poznawania świata od najmłodszych lat.
O mnie
Jestem 40-letnim staruchem, który już dawno pozbył się młodzieńczych iluzji i przekonał się, jak w praktyce wygląda życie, więc nie znajdziecie tu młodzieńczego, często naiwnego entuzjazmu i bezkrytycznego zachwytu nad ludźmi oraz odwiedzanymi miejscami. Nie mam znajomości ani układów, więc o moim blogu nie przeczytacie w mediach, nie pojawi się w różnych rankingach blogów, nie biorę udziału w szaleńczej pogoni za kliknięciami, liczbą fanów na Facebooku, zwiedzam i opisuję miejsca według własnego uznania. Nie spamuję po grupach dyskusyjnych. Moje podróże są skromne, nie robię z siebie idioty dla chwilowej sławy na portalach społecznościowych.
W wieku 40 lat wiem, że przegrałem życie i niczego nie osiągnę. Po śmierci nie pozostanie po mnie nic. Nie mam marzeń ani planów. Przedwcześnie posiwiałem, jestem pełen negatywnej energii, nie potrafię nawiązywać kontaktów międzyludzkich ani poprowadzić zwykłej rozmowy.
Blog był moim jedynym zajęciem. Moje umiejętności i wykształcenie nie przydały się do niczego, z powodu przewlekłej choroby układu pokarmowego nie mogę wyjechać, zmienić otoczenia ani się przekwalifikować, a przez czas spędzony przy komputerze i w bibliotekach straciłem całkowicie umiejętności interpersonalne (czyli mówiąc kolokwialnie „zdziczałem”) i tak prawdę mówiąc nie nadaję się do żadnej roboty. Nie mam też innego pomysłu na życie. Do tego przez pracę przy słownikach, blogu i stronach internetowych zniszczyłem sobie wzrok i kręgosłup. Jestem więc kaleką bez żadnych perspektyw.