Przez kilka tygodni całkowicie poświęciłem się dokończeniu publikacji elektronicznej, więc czas zacząć wracać do pisania bloga. Sezon podróżniczy zaczynam w połowie marca lub na początku kwietnia. Obecnie muszę odpuścić, zachorowanie na grypę skończyłoby się dla mnie bardzo źe. Niestety, nie zaszczepiłem się i mam za swoje. Dwa-trzy razy w tygodniu postaram się opublikować jakiś poradnik.
Jako człowiek niechętny mediom społecznościowym, długo ociągałem się z założeniem konta na Instagramie. Niby wszyscy blogerzy podróżniczy wstawiają tam zdjęcia z podróży, wzajemnie się obserwują i „lajkują” fotki, mnie to jakoś nie pociąga. Z ciekawości jednak zajrzałem na Instagram i postanowiłem się pobawić.
Instagram przeznaczony jest dla posiadaczy aplikacji mobilnych. Nie mam smartfona, więc musiałem coś z tym zrobić. Po lekturze odpowiednich stron przystąpiłem do działania z użyciem bezpłatnych programów InstaPic i Gramblr.
InstaPic okazał się bardzo słabym programem. Dzięki niemu udało mi się utworzyć konto na Instagramie, ale dalej było pod górkę. Obowiązkowe kadrowanie, niezbyt intuicyjny interfejs, do tego brak możliwości dodawania zdjęć na Instagram. Niby wszystko działało, wydawało się, że zdjęcie przygotowane, a potem klapa. Z opinii użytkowników wynikało, iż sporo osób ma ten sam problem.
Gramblr z początku zniechęcił mnie koniecznością drugiej rejestracji, potem było już tylko lepiej. Bardzo przyjazny interfejs, mnóstwo filtrów i ciekawe filtry zachęciły mnie do zabawy. Tak, do zabawy, bowiem nie zamierzam masowo publikować zdjęć. Pozytywnie zaskoczyły mnie efekty obróbki niektórych, na pozór zwykłych zdjęć. Wystarczyło trochę pokombinować z kolorami, dodać ramki i mamy piękne zdjęcie.
Na co dzień używam prostego programu, darmowego do celów niekomercyjnych. Inwestycja w program graficzny z prawdziwego zdarzenia to spory koszt, jednak w przypadku blogów nastawionych wyłącznie na zarobek jest niezbędna (podobnie jak inwestycja w dobry aparat fotograficzny). Dzięki programowi Gramblr można się pobawić bez zbędnych wydatków.
Instagram to miejsce, gdzie znajdziecie mnóstwo zdjęć. Znalazłem dużo zdjęć z podróży – od bardzo słabych, przez lanserskie, po świetne zdjęcia najwyższej jakości. Z ciekawości przeszukałem zdjęcia z małych miasteczek, korzystając ze znaczników. Co mnie zdziwiło – mnóstwo selfie nie tylko młodych kobiet. Plastik, tapeta, dzióbek i lans, tymi słowami można określić wartości dzisiejszego społeczeństwa. Nie spodziewałem się aż takiej pustki. Pustka to nie wszystko. Wstawianie takich zdjęć na ogólnodostępne konto to nie jest dobry pomysł. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że w internecie roi się od różnego rodzaju zboczeńców, oszustów i złodziei tożsamości.
Instagram to również kolejny etap wyścigu o polubienia, fanów i komentarze, czyli „ruch”, „zasięg” i „wpływ”, kluczowe pojęcia dla ewentualnych partnerów i sponsorów. Jak już pisałem, nie bawi mnie ta dziecinada, więc będę traktował konto na Instagramie jako narzędzie zabawy. Jeśli ktoś polubi moje zdjęcie, to nie mam nic przeciwko, natomiast zabiegać o obserwujących i polubienia to nie dla mnie.
Zauważyłem też, że większość fotografujących w żaden sposób nie umieszcza sygnaturki lub znaku wodnego na zdjęciach, tylko wrzuca wszystko z automatu. Czyżby nie wiedzieli, że później inni wykorzystają te zdjęcia na swoich stronach i zarobią na tym (najczęściej będzie napisane: źródło: instagram.com)?
Instagram nie jest taki zły. Jeśli umiejętnie z niego korzystamy, może pomóc się wypromować. Trzeba tylko podkreślić, że w dzisiejszych czasach wypromowanie się oznacza najczęściej lanserskie selfie w markowych ciuchach w modnym miejscu. To przyciąga fanów i ewentualnych sponsorów.