Prawie rok temu pojechałem pociągiem z Elbląga do Olsztyna, aby po prawie dziesięciu latach zobaczyć miasto, które swego czasu mnie zachwyciło. Pogoda nie dopisała – było ponad trzydzieści stopni Celsjusza w cieniu, żar lał się z nieba, a po kilku krokach człowiek tracił ochotę na jakikolwiek wysiłek. Dlatego skróciłem swoją wizytę, a zdjęcia nie wyszły zbyt dobrze, bowiem wszystko robiłem w pośpiechu.
Dworzec kolejowy nie zachwycił – część kolejowa i autobusowa prezentują się bardzo słabo. Szaro, ponuro, punkty gastronomiczne nie wzbudzają zaufania, a całości dopełniają nieprzyjemni ochroniarze. Mimo obecności ochrony nie czułem się bezpiecznie spacerując po dworcu oraz stojąc przed wejściem, gdzie co chwilę pojawiali się podejrzani osobnicy. Miejsce to na pewno nie jest bezpieczne, co można wywnioskować choćby po lekturze kroniki kryminalnej Straży Ochrony Kolei. Plus natomiast za prysznic w toaletach w przejściu podziemnym oraz smaczne kanapki i drożdżówki w piekarniach (w części autobusowej).
Z dworca do centrum idzie się 10-15 minut, w zależności od wybranej drogi. Poszedłem, jak mi się wydawało, najkrótszą. Upał dał mi w kość, więc po drodze zawitałem do klimatyzowanej galerii handlowej Aura Centrum, gdzie kupiłem zimne napoje i chwilę posiedziałem w przyjemnej temperaturze.
Zwiedzanie Starego Miasta ograniczyłem do Rynku i okolic. Dawniej olsztyńskie Stare Miasto wydawało mi się piękne, obecnie, kiedy zobaczyłem trochę świata, wydaje się przeciętne. Ładna Wysoka Brama, nietypowy Ratusz, kamienice przy Rynku, spacer po ulicy Prostej – na więcej nie starczyło czasu i sił. Niestety, nie zwiedziłem Zamku Kapituły Warmińskiej ani Muzeum Warmii i Mazur. Po prostu nie dało się – upał był nie do wytrzymania.
Największy zawód sprawiły mi „olsztyńskie zapiekanki„, na które skusiłem się podczas oczekiwania na pociąg powrotny. Wspomniane zapiekanki można kupić w budkach gastronomicznych przy dworcu głównym za normalną cenę. Poszedłem do budki, gdzie cały czas była dość długa kolejka. Zapiekanki swego czasu zostały wypromowane przez jedną z gazet, a wieści o ich wyjątkowych walorach smakowych szerzyły się drogą marketingu forumowego, czyli wpisów na forach internetowych. Czym się różnią olsztyńskie zapiekanki od zwykłej zapiekanki? Niczym. Nie były to wprawdzie gotowe zapiekanki dostępne w większości budek gastronomicznych, lecz w smaku nie wyczułem w zasadzie żadnej różnicy. Fakt – nasyciłem „duży głód” na kilka godzin, jednak żadnych rewelacji nie było.
Na tym musiałem zakończyć swoją krótką wizytę w Olsztynie. Olsztyn ma oprócz centrum sporo do zaoferowania, między innymi dużo parków, jeziora, tereny rekreacyjne. Jest też druga strona medalu – jak przystało na miasto popularne wśród turystów, ceny noclegów są stosunkowo wysokie, nawet w miejscowych akademikach. Wyjątkiem są studenci, którym przysługują duże zniżki, jak zresztą wszędzie.
W Olsztynie nie spotkacie tylu zagranicznych turystów co np. w Trójmieście i Malborku, aczkolwiek natknąłem się na grupę turystów z Tajwanu. Co ważne – w Olsztynie nie czułem się bezpiecznie. W centrum dużo żuli i podejrzanych osobników, czego się nie spodziewałem.
Być może w przyszłości ponownie zawitam do Olsztyna, przejadę się tramwajem i napiszę obszerniejszy artykuł. Oby tylko upał nie pokrzyżował mi planów; zwiedzanie miasta w samo południe, kiedy termometr pokazuje ok. 34 stopnie w cieniu, to naprawdę nic przyjemnego.
Zapraszam do śledzenia naszego profilu na Facebooku. Będzie mi bardzo miło, jeśli udostępnisz ten post znajomym lub dodasz odnośnik do mojego bloga 🙂