Moje podróże –> Kolejowe kółeczko po Małopolsce (2012)
„Kółeczko po Małopolsce” (i nie tylko) to moja pierwsza wycieczka odbyta na Bilecie Turystycznym Przewozów Regionalnych. Bilet kosztował 37 złotych. Ze względu na fakt, że przez dłuższy czas nie podróżowałem, wybrałem niedalekie miasta na cele swojej podróży. Artykuł pisałem 9 miesięcy po podróży, więc nie byłem w stanie przypomnieć sobie części szczegółów.
14.07.2012 – sobota
Głównym celem dzisiejszego wypadu było sfotografowanie pociągów w Krakowie do galerii zdjęć umieszczonej na stronie. Był piękny, słoneczny, lipcowy poranek. Wyjechałem z Oświęcimia około godziny 9:00. Obłożenie pociągu niewielkie, więc fotografowałem także mijane stacje. Do Krakowa dotarłem po dwóch godzinach. Podróż normalna jak na tę trasę – wolna, męczącą, nużąca. W Trzebini sfotografowałem EN57 w dolnośląskim malowaniu kursującego jako IR „Galicja”. Byłem zachwycony, bowiem do tej pory nie widziałem pociągów w tym malowaniu.
W Krakowie pospacerowałem trochę po „Galerii Krakowskiej” oraz fotografowałem pociągi. Udało mi się sfotografować różne pojazdy. Najbardziej byłem zadowolony ze sfotografowania przedziału sypialnego oraz przedziału w wagonie z miejscami do leżenia. Były to puste przedziały sfotografowane przez otwarte okno, bowiem podróżni wysiedli w Krakowie. Krakowski dworzec główny bardzo mi się podobał. Kupiłem obwarzanka, zwiedziłem perony i budynek dworca. Wszystko bardzo ładne. Dopiero kilka miesięcy później miałem okazję zajrzeć do toalet, co diametralnie zmieniło moją opinię o dworcu.
Po 14:00 wsiadłem do pociągu Kraków – Bielsko-Biała. Pociąg na pokonanie trasy pomiędzy tymi miastami potrzebował trzy godziny. Tymczasem zelżał upał, a na niebie pojawiły się chmury. Na odcinku do Skawiny zaskakuje mnie wysoka prędkość szlakowa. Obłożenie około 30%. Za Skawiną pociąg jedzie wolniej, lecz całkiem znośnie. Na stacji Kalwaria Zebrzydowska Lanckorona mijanka z „Pociągiem Papieskim”. Jakoś nie lubię tego pociągu. Na zdjęciach wygląda ładnie, w środku dużo gorzej. Dalsza część podróży bez przygód. Dopiero w Wadowicach dłuższy postój. Do pociągu wchodzą policjanci podjąć interwencję w stosunku do podróżnego bez biletu i dokumentów. Postój przeciąga się i pociąg odjeżdża z piętnastominutowym opóźnieniem. Podróż upłynęła zaskakująco szybko, jechało się przyjemnie.
Za Wadowicami zaczyna padać deszcz, który stopniowo zmienia się w ulewę. Do Bielska-Białej dojeżdżamy nieznacznie opóźnieni. Już nie pada, natomiast na niebie wiszą ołowiane chmury. Idę sfotografować bielski dworzec – jeden z najładniejszych w regionie. Kiedyś mógłbym powiedzieć jeden z najładniejszych w Polsce, obecnie nie robi już takiego wrażenia jak dawniej. Na peron 1 podstawia się pociąg TLK „Pirat”. Fotografuję wszystkie wagony z przedziałami od środka. Przejścia podziemnego nie fotografuję, ponieważ przy wejściu siedzi grupa osób wyglądających na narkomanów.
Z Bielska-Białej wracam do Oświęcimia przez Czechowice-Dziedzice. To był mój ostatni przejazd na tej trasie pociągami Przewozów Regionalnych.
15.07.2012 – niedziela
Tym razem idę wcześnie rano na oświęcimski dworzec. Wsiadam do pociągu relacji Oświęcim – Kraków Główny przez Kraków-Płaszów. Nie sfotografowałem kilku pierwszych stacji, bowiem nie miałem pojęcia, że od grudnia 2012 znikną z tej trasy pociągi. Dziś żałuję, ale co zrobić. Odcinek Oświęcim – Skawina pociąg pokonuje bardzo powoli, mimo to trasa ma swój urok. Za Skawiną duże przyspieszenie. Na stacji Kraków Łagiewniki do pociągu wsiada około piętnastu młodych kobiet, z którymi dzielę przedział (jeśli tak to można nazwać). Marzyliście o podróży z piętnastoma młodymi kobietami? Akurat te, które jechały ze mną, były zakonnicami. Nie ma tak dobrze.
W Płaszowie pociąg ma ponad dziesięciominutowy postój, co wykorzystuję na sfotografowanie dworca. Dworzec ponury, nic ciekawego, toalety nieczynne. Trochę wstyd, bowiem zatrzymuje się tutaj sporo pociągów. Dworzec w każdym razie nie zachwyca, choć widziałem gorsze. Udaje mi się zrobić bardzo ładne zdjęcie „Pociągu Papieskiego” .
Jadę na dworzec Kraków Główny. Tam kupuję obwarzanki na podróż i przesiadam się do wygodnego pociągu relacji Kraków – Tarnów (ED72-009). Zajmuję oczywiście miejsce w dawnej pierwszej klasie. Podróż do Tarnowa trwa trochę za długo ze względu na dłuższe postoje, związane z remontem linii i koniecznością mijanek pociągów. W końcu dojeżdżam do Tarnowa.
Wrażenie po wyjściu z pociągu nie najlepsze. Przy okazji remontu budynku tarnowskiego dworca zapomniano o remoncie peronów. Perony straszą, dworzec zachwyca. Zwiedzam centrum Tarnowa. Mam ponad dwie godziny czasu, więc spokojnie spaceruję sobie dochodząc do cmentarza miejskiego. Później kupuję coś na drogę w Tesco i wracam na dworzec przez park, w którym należy uważać na ptaki siedzące na drzewach. Na dworcu kupuję dodatkowo dwie kanapki. Przyjeżdża opóźniony pociąg nocny do Krynicy, opóźnienie, o ile dobrze pamiętam, przekroczyło pięć godzin.
Jadę pociągiem REGIO do Bochni. Z przejazdu utkwiła mi w pamięci sympatyczna, młoda pasażerka siedząca naprzeciwko mnie. Przez całą podróż pogrążona w lekturze jakiejś książki. Obłożenie około 70%.
Kiedy pociąg wjeżdżał na stację w Bochni, przez okno zobaczyłem Classic Courier. Miałem sfotografowany „Danube Express”, a kilka dni wcześniej sfotografowałem „Venice Simplon Orient Express”, więc był to jedyny z pociągów wycieczkowych kursujących po Polsce, ktorego nie miałem na zdjęciach. Wyskoczyłem z pociągu i robię zdjęcia jak najęty spodziewając się rychłego odjazdu Couriera. Ludzie patrzą na mnie jak na wariata, turyści z Classic Couriera uśmiechają się i machają do mnie. Po trzech minutach pociąg odjeżdża.
Bocheński dworzec to kolejny z dworców wyremontowanych w ostatnich latach. Budynek wyremontowano, perony pozostały. Z zewnątrz budynek wygląda ładnie, w środku strasznie pustawo. Toaleta nieczynna, jedna ławka dla pasażerów i jedna kasa. Dziwne miejsce. Idę zwiedzać Bochnię. Droga do centrum prowadzi przez osiedle. Bochnia to sympatyczne miasteczko, ale zbyt małe na dłuższy pobyt. Mnie wystarczyło 15 minut, aby zobaczyć centrum. 10 minut to spacer z dworca, kolejne 10 to powrót. Na koniec robię zakupy w markecie koło dworca. Dziwię się, kiedy wszyscy klienci próbują sprawdzić ceny przy nieczynnym czytniku cen. Po sprawdzeniu rachunku za batonik i wodę mineralną przestaję się dziwić. Sami się domyślcie dlaczego. Gdybym napisał wprost, mógłbym mieć problemy, a o kilkanaście groszy nie warto się kłócić.
Powrót do Oświęcimia bez żadnych przygód jednostką EN71-015. W Krakowie małe zamieszanie, bowiem okazuje się, że z pociągu Tarnów – Kraków jednostka przechodzi na pociąg Kraków – Oświęcim. Niepotrzebnie wsiadam i wysiadam, przez co do Trzebini muszę jechać na stojąco. W Oświęcimiu jestem po 17:00.
Przeciętna, udana wycieczka bez żadnych incydentów.