Moje podróże –> Pociągiem do Przemyśla (2012)
Od dawna chciałem jechać do Lwowa. Postanowiłem wybrać się tam w połowie sierpnia 2012 roku na Bilecie Turystycznym Przewozów Regionalnych. Wszystko jak najtańszym kosztem. Do Lwowa nie dojechałem, ale i tak było nieźle.
17.08.2012 – piątek
Z Oświęcimia wyjechałem w piątek, 17 sierpnia po 10:00 do Krakowa. Jednostka EN57-1238, zająłem wygodne miejsce w części przerobionej kiedyś na pierwszą klasę. Pogoda bardzo przyjemna. Tę część trasy pokonałem na zwykłym bilecie, kupionym w ofercie „Połączenie w dobrej cenie”. Podróż bardzo nużąca. 64 kilometry w dwie godziny. Odcinek z Oświęcimia do Trzebini jeszcze znośny, później pociąg niemiłosiernie się wlecze.
W Krakowie robiłem zdjęcia pociągów, pospacerowałem chwilę po mieście, aby na koniec kupić trzy sandwicze w supermarkecie w Galerii Krakowskiej. W podróży nie jadam gorących posiłków, co często ma zgubne skutki w postaci osłabienia, a jeżeli do tego dodać brak snu, podróż staje się koszmarem. Tym razem też tak było, aczkolwiek do koszmaru tej podróży daleko. Źle obliczyłem wydatki i musiałem zrezygnować z podróży do Lwowa.
Po 17:00 kupiłem Bilet Turystyczny w kasie Przewozów Regionalnych przy dworcu autobusowym. Obyło się bez kolejki, a kasjerka była bardzo miła. Kilka minut po 18:00 wsiadłem do pociągu do Tarnowa. Nie pamiętam numeru jednostki, w każdym razie zająłem miejsce w części modernizowanej kiedyś na pierwszą klasę. W pociągu jechało bardzo dużo ludzi. W moim przedziale najbardziej dawały się we znaki kilkuletnie dzieci z młodymi matkami. Dzieci jak dzieci, nie mogły usiedzieć na miejscu, trochę hałasowały, ale widziałem dużo gorsze przypadki. Podróż dłużyła się ze względu na długie postoje spowodowane remontem linii. Za Brzeskiem zrobiło się znacznie luźniej. Wadą tej jednostki był zepsuty zamek w toalecie, której nie dało się zamknąć.
W Tarnowie musiałem czekać ponad godzinę na przesiadkę na pociąg do Rzeszowa. Czas spędziłem na drewnianych ławkach na niedawno wyremontowanym dworcu. Dworzec wygląda naprawdę ładnie, w środku czułem się bezpiecznie – nie było żuli ani podejrzanych osobników. Korzystając z okazji podładowałem aparat cyfrowy, bowiem w Krakowie na dworcu głównym nie dało się tego zrobić.
Pociąg do Rzeszowa odjechał opóźniony o około 10 minut. Bałem się, że w Rzeszowie nie zdążę na przesiadkę, ale konduktor też się przesiadał, co rozwiało moje obawy. W pociągu mało osób, dosiadło się kilka grupek jadących na dyskoteki do Dębicy i Rzeszowa, ale zachowywali się kulturalnie. W ogóle odniosłem wrażenie, jakby ludzie w tym rejonie byli trochę spokojniejsi niż w innych rejonach Polski, a szczególnie na Śląsku.
W Rzeszowie musiałem szybko przebiec przejściem podziemnym na inny peron. Młodzież zgromadzona na dworcu dopingowała mnie głośnymi okrzykami. Dziwne uczucie, bowiem nikt inny, poza konduktorem idącym przez tory, nie przesiadał się. Udało mi się wskoczyć do pociągu – tym razem jednostka była bardzo stara i bardzo brudna, a toaleta wstrętna. Do Przemyśla dojechaliśmy po północy.
Byłem bardziej zmęczony niż przypuszczałem, mimo to postanowiłem pójść w stronę przejścia granicznego w Medyce. Nie wiedziałem którędy, aczkolwiek wkrótce trafiłem na właściwą ulicę i przeszedłem około półtora kilometra mijając po drodze grupki dresiarzy. Niestety, przeceniłem swoje siły, a przejazd porannym busem do granicy przekraczał mój budżet. Postanowiłem odpuścić i przełożyć Lwów na inny termin. Nie warto było oszczędzać na siłę.
18.08.2012 – sobota
Wróciłem na przemyski dworzec po 1:00, poczekalnia na szczęście była otwarta. W środku sporo osób czekało na pociąg do Szczecina rozpoczynający bieg po drugiej w nocy. Metalowe ławki pozornie wydawały się niewygodne do spania, jednak udało mi się zająć pozycję umożliwiającą w miarę wygodny sen. Po 2:00 przyjechała jakaś kolonia. Młodzi, spokojni ludzie w wieku szkolnym. Zrobiło się bardzo sympatycznie. Noc minęła spokojnie, około 4:00 na dworcu pojawił się busiarz zbierający chętnych na przejazd do Lwowa. Jak już pisałem, wziąłem za mało pieniędzy i nie mogłem skorzystać.
O 5:30 wyszedłem na spacer po Przemyślu. Jeszcze świtało, ale zapowiadał się piękny dzień. Pospacerowałem 45 minut po centrum miasta, po czym pędem wróciłem na dworzec na pociąg do Rzeszowa. Połączenie obsługiwał elektryczny zespół trakcyjny EN57-1795. W środku mało ludzi, głównie kolejarze. Po drodze robiłem zdjęcia wybranych stacji.
W Rzeszowie świeciło ostre słońce, a na dworze robiło się gorąco mimo wczesnej pory (ok. 8:10). Dworzec kolejowy niczego sobie, natomiast dworzec autobusowy zrobił na mnie jak najgorsze wrażenie. Na kolejowym zdziwiły mnie bardzo wąskie perony. Wybrałem się pozwiedzać miasto. Zabytkowa część Rzeszowa leży niedaleko dworca. Można ją obejść w pół godziny. Mnie najbardziej interesował rynek. Rynek spełnił moje oczekiwania – bardzo ładnie wygląda na żywo, jak również na zdjęciach. Wróciłem na dworzec, zająłem miejsce w poczekalni, gdzie działa mały bufet. Zamówiłem kanapkę z szynką. Byłem bardzo mile zaskoczony smakiem kanapki. Po takim miejscu nie spodziewałem się niczego dobrego, a kanapka była pyszna.
Poszedłem na peron, gdzie podróżni czekali na TLK „Hetman” oraz pociąg osobowy do Tarnowa. Wsiadłem do osobowego. Większą część podróży przespałem, więc trudno coś konkretnego napisać.
W Tarnowie półtorej godziny oczekiwania na przesiadkę. Poszedłem na miasto. Tarnów zwiedziłem podczas ostatniej podróży, więc chodziłem sobie spokojnie po mieście. Było około 25 stopni, słonecznie. Idealna pogoda. Zrobiłem zakupy w „Tesco”, potem skorzystałem z darmowej toalety na stacji benzynowej, po czym wróciłem na dworzec kolejowy. Przy okazji sfotografowałem Interregiobus.
Do Krakowa dojechałem bez przygód. W Krakowie sfotografowałem świętokrzyskiego ELF-a EN96-002, po czym wsiadłem do pociągu do Oświęcimia EN57-840 z siedzeniami typu SPOT. W Oświęcimiu byłem o 18:33. Podróż nie do końca udana, mimo to wróciłem bardzo zadowolony.