Kolej na Podróż

Pociągiem do Nowego Sącza (2019) – relacja z podróży

Moje podróże –> Pociągiem do Nowego Sącza (2019)

Kolejna moja podróż rozpoczęła się w nietradycyjny dzień – niedzielę. Związane to było z prognozami pogody, które w 2019 roku sprawdzały się wyjątkowo słabe. Na niedziele zapowiadano w Małopolsce słońce, przelotne opady deszczu i burze, poniedziałek miał być natomiast bardzo ładny, a temperatura przyjemna.

W wakacje 2019 roku trudno było znaleźć niedrogi nocleg przy spontanicznej podróży, udało się jedynie w Nowym Sączu, dokąd planowałem na jeden dzień. W drugi dzień planowałem zatrzymać się na dłużej w Starym Sączu i wrócić wieczorem do Oświęcimia. Wysoka temperatura oraz rozczarowanie Starym Sączem trochę pokrzyżowały moje plany.

04.08.2019 (niedziela)

Podróż rozpoczynam tradycyjnym, trzykilometrowym spacerem z miejsca zamieszkania na oświęcimski dworzec. Pogoda przyjemna – słoneczko, niewysoka temperatura, samopoczucie bardzo dobre.

Przed oświęcimskim dworcem tymczasowym jakaś rodzinka stoi przed biletomatem. Biletomat nie jest łatwy w obsłudze, dlatego wchodzę na kilka minut do kontenera pełniącego funkcję dworca tymczasowego. Kasa zamknięta na stałe, toalety, o dziwo, czynne, z czym w przypadku dworca w Oświęcimiu różnie bywa.

Oświęcim dworzec

Dworzec kontenerowy w Oświęcimiu

Siedzę może 4 minuty, wychodzę, a tam rodzinka dalej próbuje kupić bilet, do kolejki dołączyła druga rodzinka. 12 minut do odjazdu pociągu, nie ma paniki. Ustawiam się w kolejce, a tu wpycha się przede mnie trzecia rodzinka – młodzi małżonkowie z małym dzieckiem i wózkiem. Trzy rodzinki – zastanawiam się, czy zdążę kupić bilet.

Biletomat Oświęcim

Kolejka do biletomatu w Oświęcimiu

Obsługa biletomatu nie jest prosta, więc kupno biletów trochę trwa, z megafonu zapowiadają mój pociąg. W końcu udaje mi się dostać do biletomatu, ku mojemu zdziwieniu zakup biletu idzie mi bardzo sprawnie i po chwili żwawym krokiem udaję się na peron, gdzie właśnie podjeżdża pociąg Czechowice-Dziedzice – Kraków.

Do pociągu wsiada sporo rodzin z dziećmi. Podróż bez szczególnych wydarzeń – na torach przed Chełmkiem spaceruje sobie piękny paw, wywołując zachwyt dzieci, a pomiędzy Libiążem a Chrzanowem próbuję wygonić agresywną osę spacerującą po szybie przy moim siedzeniu.

EN71-015

EN71-015 jako pociąg Czechowice-Dziedzice – Kraków

W Trzebini dosiada się dużo osób – głównie rodziny z dziećmi i seniorzy. Na siedzeniu naprzeciwko matka karmi piersią dziecko.

Kolejne osoby dosiadają w Krzeszowicach; tamtejsza stacja to obecnie plac budowy, będą kłaść nowe tory, remontować peron. Wygląda też, jakby mieli budować nowy peron dla pociągów z Krakowa.

Tereny stacji z nazwą Kraków sprawiają przygnębiające wrażenie – bazgroły na ekranach dźwiękochłonnych, powybijane szyby w wiatach – wandalizm króluje.

Na stacji Kraków Główny jestem zdziwiony – na peronie stoi pociąg Kolei Małopolskich do Tarnowa, dokąd miała jechać zastępcza komunikacja autobusowa. Do Tarnowa planuję jechać pociągiem PKP Intercity. Udaję się do biletomatu, gdzie godzina odjazdu pociągu Kolei Małopolskich do Tarnowa jest inna, niż wynika to z tablic odjazdów wyświetlanych na tarnowskim dworcu. Nic, kupuję bilet na pociąg PKP Intercity.

Na dworcu ogromna kolejka do szatni spełniającej również funkcję przechowalni bagażu. Kupuję dwie kanapki na dalszą podróż zakładając, że w niedzielę może być wszystko pozamykane.

Kraków

Kolejka do szatni i przechowalni bagażu na dworcu głównym w Krakowie

Idę na peron, gdzie wjeżdża pociąg IC Siemiradzki. Niestety, w tym momencie zaczyna łapać mnie „kryzys energetyczny”, czego obawiam się w podróżach. Zaczynam mdleć, robi mi się ciemno przed oczami. Jako pierwsze na myśl przychodzi mi problem z kręgosłupem szyjnym – smaruję szyję Voltarenem. Nie pomaga, jest coraz gorzej. Jem kanapkę z kotletem. Nadal jest coraz gorzej. 5 minut do rozkładowego odjazdu pociągu IC Siemiradzki.

Biegnę do 1minute kupić Coca Colę. Tam jest za, o ile pamiętam 5,40 złotych za butelkę 0,5 l. Szybko biegnę do „Biedronki”, gdzie ku mojemu zaskoczeniu nie ma kolejek i kupuję Coca-Colę za połowę ceny.

Ostatkiem sił wsiadam do pociągu. Na moim miejscu siedzi pan w średnim wieku, któremu system przydzielił inne miejsce niż żonie, a chciałby siedzieć koło niej. Ja zajmuję jego miejsce na sąsiednim siedzeniu. Mam miejsce przy oknie, co w praktyce oznacza przy ścianie. Dla mnie dobrze, bo będę chciał odpocząć. Mija 12:35, a pociąg stoi. 10,15,20 minut. Mam wrażenie, że zaraz stracę przytomność, do kryzysu energetycznego dochodzi panika, nudności i ból głowy. Jest naprawdę źle. Piję kilka łyków Coca-Coli. O 13:00 mam już wysiadać, ale po pięciu minutach pociąg rusza. Modlę się, abym przetrwał tę podróż.

Zasypiam, kiedy pociąg wjeżdża na obwodnicę towarową Krakowa. Budzę się podczas postoju w Bochni. Wygląda na to, że najgorsze minęło, a dolegliwości są spowodowane spadkiem cukru, co przy mojej diecie może mieć miejsce. Przed Tarnowem rozpętuje się burza.

W Tarnowie pada i grzmi. Kupuję REGIOKarnet i zastanawiam się, co robić, bo naprawdę się boję, co będzie dalej. Dopijam Coca-Colę, idę kupić drugą i batonika na dalszą drogę do pobliskiego sklepu. Słabość ustępuje.

W sklepie, którego nazwy nie wymienię, podchodzę do kasy. Mam banknot 20-złotowy, więc nasuwa mi się myśl, co będzie, jakby sprzedawczyni chciała mnie oszukać wydając tak, że kupuję np. za 9 złotych, a ona wydaje mi 1 złotych, dziesięć złotych zabierając dla siebie, co kilkakrotnie miało miejsce w ostatnich miesiącach w różnych sklepach i placówkach. Patrzę – brak kamery pokazującej, jak płacę, trzy młode sprzedawczynie, nie mam szans w sądzie i mogłyby mnie pozwać o zniesławienie.

Przychodzi do płacenia. Rachunek 7,5 zł. Płacę banknotem o nominale 20 złotych, otrzymuję 2,5 złotego reszty. Oczywiście z uśmiechem na ustach i bez mrugnięcia okiem. Nawet nie mówię „dziękuję”, tylko ze skwaszoną miną wychodzę z tego sklepu.

Pewnie pomyślicie, że powinienem się wykłócać. Szkoda mi czasu na kłótnie i wzywanie policji, takie oszustwa po prostu wliczam w koszty podróży. Kiedyś w oświęcimskiej aptece miałem podobną sytuację. Dużo ludzi w kolejce, płacę za lek 9 złotych, farmaceutka wydaje mi złotówkę. Wykłócałem się o 10 złotych, to wszyscy patrzyli na mnie jak na jakiegoś złodzieja, a gdyby jakiś dresiarz lub koks był wtedy w aptece, pewnie dostałbym wpierdol, bo jak to jakiś koleś może posądzać o oszustwo młodą, wyzywającą aptekarkę. Niestety, panuje stereotypowe myślenie – brzydki nierób i nieudacznik kontra zapracowana, młoda, piękna kobieta. Ale wtedy nie bałem się – kamery były skierowane na okienko, więc w razie czego udowodniłbym swoją rację. Odzyskałem 10 złotych, lecz stałem się wrogiem publicznym nr 1 wśród kolejkowiczów i farmaceutek pełniących wtedy dyżur.

Zdenerwowany idę na spacer przez tarnowskie Planty, park przy tarnowskim dworcu. Mijam grupę żuli, za chwilę w moją stronę idzie jakiś dresiarz od strony pobliskiego przystanku autobusowego. Nie zwracam uwagi, ale gość ewidentnie obrał mnie sobie za cel. W końcu zastępuje mi drogę i pyta, czy nie mam pożyczyć dwóch złotych. Nie mam. Na szczęście dyskusja na tym się kończy.

Dworzec w Tarnowie

Dworzec w Tarnowie po ulewie

Przechodzę jeszcze kawałek, zaczyna grzmieć, więc wracam na dworzec okrężną drogą. Do odjazdu pociągu do Nowego Sącza pozostało około 35 minut. W dworcowym punkcie gastronomicznym przy wyjściu zamawiam hot-doga. W małym punkcie gastronomicznym na dworcu mają sporo klientów i atrakcyjne ceny. Ktoś inny zamawia pierogi ruskie, ktoś inny kawę, wygląda na całkiem solidny bar. Za chwilę patrzę na rzeczywistość – parówka odgrzewana w kuchence mikrofalowej, podobnie jak pierogi dla innego klienta. Dostaję hot-doga. Zjadam go w taki sposób, aby zjeść jak najmniejszą ilość sosu, bo boję się o żołądek (o dziwo, nic mi nie było).

Na razie wyjątkowo nieudana podróż. Kupuję bilet do Nowego Sącza za 10 złotych – na trasie obowiązuje inna taryfa, tzw. Bilet Górski. Dwadzieścia minut przed odjazdem wyszło słońce – pstrykam parę fotek, po czym wsiadam do pociągu EN71-010 relacji Tarnów Muszyna.

EN71-010

EN71-010 relacji Tarnów – Muszyna

EN71-010

EN71-010 – wnętrze

Obłożenie może 25%, za Tarnowem jakbyśmy znaleźli się w innym świecie. Małe wioski i miasteczka, jakoś tak biedniej, spokojniej, dzieci machają do pociągu. Trasa kręta, pagórkowata, na górkach widać kościoły i kaplice.

Jedzie się bardzo przyjemnie, prędkość około 50-60 km/h, co jakiś czas mijanki. Za Tuchowem dobiega mnie zapach dymu papierosowego. Patrzę po wagonie, nikt ze współpasażerów nie pali. Do mojego wagonu wbiega młoda dziewczyna z wyrazem obrzydzenia na twarzy i siada wystraszona. Wyglądam przez okno – w wagonie przed nami jakiś wytatuowany dresiarz w wieku około 40 lat zaciąga się papierosem.

Za stacją Bogoniowice-Ciężkowice stajemy na dłużej. Za oknem zerwała się potężna ulewa, oberwanie chmury. Stoimy prawie 20 minut, deszcz bębni o dach pociągu, strugi wody spływają po szybach. Na dworze ciemno jak po zmroku. Boję się, że drzewo spadło na tory, albo zdarzyło się coś, co uniemożliwia jazdę pociągu. Na szczęście za jakiś czas przejeżdża opóźniony pociąg z Krynicy-Zdroju i jedziemy dalej.

W niedzielę w mijanych miasteczkach życie toczy się leniwie. Przy stacji Bobowa widać ładne miasteczko komunikacyjne i ogród, pomiędzy stacjami Bobowa a Bobowa-Miasto mijamy bardzo ładny kościół św. Zofii z cmentarzem. Kolejne świątynie widać zza drzew przy centrum miasta.

Kolejna mijanka na stacji Wilczyska. Na sąsiednim peronie kilkanaście osób czeka na pociąg w drugą stronę, jeden facet pali papierosa w przedsionku mojego wagonu.

Wilczyska

Stacja kolejowa Wilczyska

Na stacji Stróże stoi słowacka lokomotywa i słowacki wagon towarowy. Tuż przy dworcu stoi okazały kościół NMP, w budynku dworca zwraca uwagę puste pomieszczenie po działającym tu niegdyś całodobowym barze.

Pierwsza większa miejscowość to Grybów – bardzo brzydki dworzec zniechęca do wizyty, natomiast z wiaduktu nad rzeką Białą miasto wygląda znacznie lepiej. Za Grybowem zaczyna się najpiękniejszy odcinek trasy do Nowego Sącza – piękne widoki, tylko ołowiane chmury i deszcz utrudniają fotografowanie.

Grybów

Widok na Grybów z okien pociągu

Grybów - Ptaszkowa

Odcinek Grybów – Ptaszkowa

Tuż przed stacją Ptaszkowa wychodzi słońce. Piękne widoki podziwiam aż do stacji Kamionka Wielka, gdzie na stadionie piłkarskim rozgrywany jest mecz drużyn juniorskich.

Linia kolejowa Tarnów - Muszyna

Linia kolejowa Tarnów – Krynica – Zdrój

Widok

Gdzieś pomiędzy Ptaszkową a Kamionką Wielką

Przed osiemnastą, z dziesięciominutowym opóźnieniem, docieramy do Nowego Sącza.

W Nowym Sączu wita mnie słońce, piękny dworzec i pustka. Na dworcu i w okolicach panuje taka pustka, iż mam wrażenie, że pomyliłem miasta.

Nowy Sącz dworzec

Pustka na nowosądeckim dworcu

Idę do centrum. Słońce szybko zachodzi. Z początki wygląda to tak, że po lewej stronie widzę ładną zabudowę osiedla Kolonia, a z prawej blokowiska. Później po jednej i drugiej stronie wszystko wygląda podobnie.

Przy Starym Cmentarzu słońce na chwilę wychodzi. Miejsce nie robi na mnie szczególnego wrażenia, spodziewałem się czegoś lepszego. W Parku Miejskim natomiast mnóstwo grup młodzieży i żuli. Mnóstwo. Nie czuję się bezpiecznie, więc idę dalej.

Słońce znów zachodzi. W centrum ruch jak w ulu, w kościołach mnóstwo ludzi, tłumy przed lodziarniami, samochodów tyle, że nie sposób zrobić zdjęć niektórych miejsc. Robię zdjęcie gmachu kina „Sokół”, nie zauważam, iż w obiektywie mam samochód z młodymi mięśniakami z powiatu gorlickiego, ale na szczęście mają dobry humor i śmieją się ze mnie.

Przechodzę w stronę rynku, przy kościele św. Małgorzaty odpust – akurat pada deszcz, a wozy straży pożarnej zablokowały ulicę z powodu niebezpiecznie chwiejącej się wielkiej gałęzi, która mogłaby spaść na stoiska.

Nowy Sącz

Straż pożarna w centrum miasta

Na rynku oraz przyległych ulicach również mnóstwo ludzi. Idę dalej, zwiedzam ruiny zamku, basztę, przy której stoi pomnik sikającego rycerza i zegar kwiatowy, udaję się przez potężny most Józefa Piłsudskiego nad Dunajcem zrobić zdjęcie drewnianego kościółka św. Heleny. Na wałach zbierają się grupy młodzieży, na boisku KS Helena Nowy Sącz trwa jakiś mecz.  Na kilkadziesiąt minut wychodzi przyjemne słońce.

Kościół stoi na współczesnym cmentarzu, gdzie odbywają się pochówki. Robię zdjęcia i nie chcąc naruszać prywatności miejsca, wracam na drugą stronę Dunajca.

Tam idę w stronę cmentarza żydowskiego, następnie wracam do centrum miasta.

Na stacji Nowy Sącz Miasto czekam na pociąg Chabówka – Nowy Sącz, który według wstępnego rozkładu jazdy, miał tam przyjechać około 19:20. Czekam i czekam, a tu nic. Wchodzę na stronę z rozkładem jazdy, a tam zmiana – pociąg według rozkładu miał przyjechać około 50 minut wcześniej. Zrezygnowany wracam na rynek coś zjeść. Na chodniku przy ulicy Szwedzkiej mija mnie młodzieniec w stanie wskazującym na zaburzenia psychiczne, koło zakładu karnego kręci się gość z twarzą zamaskowaną chustą z obrazkiem dolnej części czaszki.

Nowy Sącz Miasto

Stacja kolejowa Nowy Sącz Miasto

Muszę coś zjeść. Wielkiego wyboru nie ma – w niedzielny wieczór wypada zjeść fast-fooda. Wybór pada na lokal Doner King przy rynku, bowiem w środku wygląda ładnie, mają też ruch, co oznacza, że nie jest źle. Zamawiam dużego kebaba w picie za 12,5 zł z łagodnym sosem. Po około 8 minutach odbieram zamówienie. Kebab taki sobie, za tę cenę bardzo mało mięsa, z drugiej strony nie miałem żadnych kłopotów żołądkowych, co w moim przypadku świadczy bardzo dobrze o lokalu. W moim mieście za podobną cenę zjadłbym dużo więcej mięsa, lecz po kilku ostrych zatruciach po zjedzeniu kebabów z różnych oświęcimskich lokali, od wielu miesięcy nie jadłem tego fast-fooda.

Po posiłku udaję się na nocleg. Noc przesypiam spokojnie.

05.08.2019 (poniedziałek)

W poniedziałek wstaję o 06:30, biorę prysznic i udaję się dokończyć zwiedzanie centrum miasta, a później na pociąg do Starego Sącza. Pogoda bardzo ładna, choć robi się gorąco.

Na ulicach jeszcze pusto, tylko sporo samochodów spowalnia zwiedzanie centrum, mimo wczesnej pory trzeba trochę czekać na przejście przez jezdnię, a w niektórych miejscach tworzą się długie korki. Ku mojemu zaskoczeniu sporo osób idzie do kościołów na nabożeństwa.

Ratusz

Nowosądecki ratusz o poranku

Droga na dworzec bez niespodzianek, w piekarni kupuję bułkę z cynamonem (pyszną, jak się później okazało).

O 08:47 jedzie pociąg w stronę Starego Sącza. Dziś podróżuję z REGIOKarnetem. Na peronie może ze dwadzieścia osób, również rodziny z dziećmi, na dworcu czynna placówka Poczty Polskiej.

Do Starego Sącza jedziemy osiem minut. Z okien bardzo ładne widoki.

EN57-1328

EN57-1328 jako pociąg Kraków – Krynica-Zdrój na stacji Stary Sącz

W Starym Sączu gorąco, pomimo wczesnej pory. Stacja kolejowa brzydka, wszystko pozamykane, poza dyżurnym ruchu nie ma nikogo. Idę przed siebie malowaną, brukowaną ulicą 22 stycznia, po dwóch minutach skręcam w ulicę Rocha, gdzie słysząc wciąż wściekłe ujadanie psów, dochodzę do cmentarza starego. Miejsce takie sobie.

Wychodzę na ulicę Jana III Sobieskiego, dużo samochodów, ładna zabudowa. Zwiedzam z zewnątrz kościół pw. św. Elżbiety Węgierskiej, bardzo ładną ulicą Kazimierza Wielkiego dochodzę do legendarnego rynku, a tu samochody. W cholerę samochodów. Samochody przejeżdżają przez rynek we wszystkie strony, a płyta rynku robi za parking. Rynek stracił wszystko ze swojego uroku. Podobnie jak boczne uliczki z niską zabudową.

Stary Sącz

Rynek w Starym Sączu

Rozgoryczony idę w stronę cmentarza cholerycznego. Grzeje jak cholera, dopada mnie kryzys energetyczny, po około 8 minutach marszu na stromej ulicy Stromej (nie bez powodu nosi taką nazwę), rezygnuję z poszukiwania cmentarza. Znów zaczynam mieć problemy, a przy takiej pogodzie nie ma sensu ryzykować, bo gdybym zemdlał gdzieś na uboczu, mogłoby się to źle skończyć. Przy innej pogodzie poszedłbym dalej, lecz było naprawdę gorąco.

Trudno, piję kupioną wczoraj Coca-Colę i wracam do centrum miasta. Zejście ulicą Stromą trwa znacznie krócej niż wejście, po czym przechodzę przez rozkopaną ulicę Żwirki i Wigury.

Zwiedzam teren klasztoru sióstr Klarysek, idę do źródełka św. Kingi, gdzie wystraszyłem kota, a po drodze dwóch robotników między sobą obgaduje mój aparat cyfrowy. W piekarni w rynku kupuję kanapkę i drożdżówkę, a swoją wizytę w Starym Sączu spacerem na stację kolejową, skąd po 5 minutach odjeżdża pociąg do Tarnowa. Z peronu stacji widać ołtarz papieski.

Stary Sącz

Wszędzie samochody, jak tu zrobić ładne zdjęcie?

Wizyta była bardzo krótka, następny pociąg miałbym za prawie 4 godziny – przy tej pogodzie oraz rozczarowaniu ruchem samochodowym w zabytkowym centrum, przebywanie w tym miasteczku było pozbawione sensu.

EN57-840

EN57-840 do Tarnowa

EN57-840

EN57-840 – wnętrze

Podróż powrotna mija na podziwianiu widoków i fotografowaniu stacji kolejowych. Na odcinku Pławna – Bogoniowice-Ciężkowice mężczyzna w wieku około 60 lat zamyka się w toalecie na całym odcinku (7 minut). W tym czasie z toalety chce skorzystać młoda dziewczyna, ale rezygnuje i idzie do toalety na drugim końcu pociągu.

Bobowa

Stacja kolejowa Bobowa

Bobowa Miasto

Stacja kolejowa Bobowa Miasto

Gromnik

Stacja kolejowa Gromnik

Grybów

Dworzec kolejowy w Grybowie

Łowczówek-Pleśna

Stacja kolejowa Łowczówek-Pleśna

Stróże

Dworzec kolejowy w Stróżach

Do Tarnowa wjeżdżamy o 12:36. Właśnie kończy się ulewa. W centrum początkowo pochmurno, rynek rozkopany, denerwuje mnie ruch przy drewnianym kościele NMP Szkaplerznej. Trochę więcej czasu spędzam na starym cmentarzu, przypatrując się grobom z XIX wieku i rozmyślając nad przemijaniem.

Około 13:20 wypogadza się. Idę na spacer z ulicy Wałowej do Parku Strzeleckiego, mijając kilka bardzo ładnych budynków przy ulicy Piłsudskiego. Słońce pali, Park Strzelecki rewelacyjnie wyremontowany – na ławeczkach przesiadują głównie żule, natomiast plac zabaw oblegany jest przez dzieci. Kilka dni przed moją wizytą oddano do użytku chodnik przy stawie, na którym wzniesiono Mauzoleum generała Józefa Bema.

Mazuoleum Bema

Mauzoleum generała Józefa Bema

Z Parku Strzeleckiego kieruję się w stronę cmentarza żydowskiego, lecz mylę drogi i trafiam na ulicę Prostopadłą, gdzie znajduję piękną kapliczkę w formie figury Maryi, nieoznaczoną na mapach. Przechodzę przez małe osiedle, dochodzę do głównej drogi, aż w końcu odnajduję cmentarz żydowski, który jest jednak zamknięty. Za gorąco na spacer na cmentarz wojenny, wracam więc do centrum, gdzie spędzam jakiś czas zaopatrując się w materiały w informacji turystycznej, a pobyt w centrum Tarnowa kończę zjadając dużego hot-doga w Żabce w centrum.

Z centrum wracam na dworzec wzdłuż ulicy Krakowskiej, przechodzę obok miejsca wypadku – uszkodzone dwa samochody i patrol policji, na koniec robię zdjęcie fontanny astronomicznej, ale na przystanku naprzeciw grupa dresiarzy pokazuje gestami i donośnym głosem, kto rządzi w Tarnowie, więc zachowuję szczególną ostrożność.

Na dworzec przychodzę po 15:00, do odjazdu pociągu do Krakowa mam około 35 minut. Kilkanaście minut spędzam w poczekalni, trochę spaceruję po dworcu, kiedy zbliża się godzina odjazdu, idę na peron i wsiadam do EN79-005 Kolei Małopolskich. Pociąg wygodny, klimatyzowany, dwie toalety z obiegiem zamkniętym.

EN79-005

EN79-005 jako pociąg Tarnów – Kraków

EN79-005

EN79-005 – wnętrze

Odjeżdżamy o 15:38. Spodziewam się kibiców jadących na mecz Wisły Kraków odbywający się w tym dniu w Krakowie, ale w pociągu mało ludzi. Na stacji Tarnów Mościce wsiadają ludzie wracający z pracy w Zakładach Azotowych i robi się tłoczno. Przy mnie siedzą trzy panie przechodzące w przyszłym roku na emeryturę. Rozmawiają o pracy – ponad 35 lat w jednym miejscu, zadowolone, narzekają na roszczeniowość młodych. Gdyby wiedziały, jakim jestem nierobem…

Większość pracowników wysiada w Sterkowcu i Brzesku, część jedzie do Bochni. Podróż bardzo wygodna, przyjemny chłodek daje wytchnienie, kiedy za oknem słońce i 26 stopni (temperatura odczuwalna wyższa).

Za Bochnią pociąg prawie pusty, po wyjechaniu ze stacji Podłęże kieruje się na towarową obwodnicę Krakowa, którą przejeżdża bez zatrzymywania się.

O 17:09 przyjeżdżamy na stację Kraków Główny.

Szybka przesiadka na pociąg do Oświęcimia. Pociąg Kraków – Czechowice-Dziedzice jest zestawiony z dwóch EN57, obłożenie bardzo wysokie, ale udaje się znaleźć miejsce. Jak zwykle część osób wysiada w Krzeszowicach, ale dalej jedzie też sporo.

EN57-2061

EN57-2061 jako pociąg Kraków – Czechowice-Dziedzice

Pod Trzebinią chmurzy się, a kiedy zaczynam czuć charakterystyczny zapach ropy w powietrzu, zaczyna się ulewa.

Na stacji Chrzanów wysiada mężczyzna około czterdziestki, który przez całą drogę z byle powodu strofował swoją ładną żonę oraz córkę w wieku około 14 lat. Wychowanie przez ciągłą krytykę, skąd ja to znam. Dlaczego ludzie robią sobie problemy z błahych powodów i uprzykrzają je bliskim, zamiast cieszyć się zdrowiem i życiem?

Do Oświęcimia dojeżdżamy o 19:15. Rześkie powietrze po burzy, przez chmury przebijają się ostatnie tego dnia promienie słońca. Pstrykam kilka zdjęć budowanego dworca systemowego, a potem wracam pieszo do domu.

Podsumowanie

Podróż bardzo udana, pomimo różnych kłopotów. Nabrałem ochoty na przejazd pociągiem trasą Nowy Sącz – Krynica-Zdrój i Nowy Sącz – Chabówka, jednak w przypadku tej drugiej trasy, wszystkie bilety były już od dawna zarezerwowane.

Niestety, przewlekła choroba układu pokarmowego daje mi w kość, co stawia pod znakiem zapytania przyszłość tego bloga, bo coraz trudniej mi funkcjonować i podróżować – nie mam sił.  Niestety, żywność jest coraz gorsza i nic z tym nie zrobię.

Oświęcim - dworzec

Budowa dworca systemowego w Oświęcimiu

%d bloggers like this: